wtorek, 1 stycznia 2013

...

I znów długo mnie nie było-brakowało czasu...który był potrzebny na ratowanie Froda. Było źle-a nawet bardzo źle-potwornie się bałam,że mały odchodzi na drugą strone... A wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu-w nocy Frodo zaczął wymiotować,taką białą pianą. W pierwszej chwili pomyślałam-"najadł się trawy",ale intuicja podpowiadała mi,że to nie trawa...później podejrzewałam,że podkradł z śmietnika folię po parówce...Jest źle-jest co raz gorzej-widzę,że Frodo cierpi,jęczy,piszczy i robi "mmm"-to ostatnie jest najgorsze. I trzęsie się jakby z zimna. Już nie je,ale jeszcze pije wodę...w końcu i wodę przestaje pić. Całą noc trzymam go na rękach,tulę i błagam,żeby wytrzymał do rana.Rano się nie załatwił-tzn siusiał-ale tzw "twardych dowodów" nie było :( kolejne wyjścia na dwór-mały starał się z całych sił-i nic!!!Tysiące telefonów-już w nocy nie dałam spać Aniołom-różne próby pomocy-nic,nic,nic!!! W końcu wsiadamy w auto i pędzimy do weta-pomimo próśb-poczekajcie jeszcze,jeszcze trochę-a ja widzę,że czekać nie mogę,mały cierpi,już nawet chodzić nie chce-idzie tylko w stronę domu,w domu kładzie się i śpi :( U weta-USG-pewna byłam,że to zatwardzenie-okazuje się,że Frodo ma wielki pełny pęcherz. Próby cewnikowania-pierwsza,druga...dziesiąta-cewnik nie wchodzi,coś zatyka cewkę moczową! Kolejne USG...RTG...i kolejne próby włożenia cewnika...w końcu lekarze podejmują decyzję-ściągamy mocz przez powłoki brzuszne-strzykawką...liczę-pierwsza,druga...szósta-dalej nie mogę,już nic nie widzę, przerażona...Lekarze mówią-proszę się nie martwić,będziemy o niego walczyć,nie poddamy się. Wierzę im-i chyba Frodo wierzy,patrzy na nich ufnie,z wdzięcznością...Dostał "głupiego Jasia"-nie pozwalał się dotykać,próbował użyć swoich ząbków. Ma podane leki-jedziemy do domu,jest nadzieja,że może sam się odblokuje...W domu jeszcze na wpół śpiąco robi koopkę-i śpi,śpi,śpi...jest lepiej...budzi się,łobuzuje,je pije...a później znów-nic :'( Rano dzwonię do przychodni,mówię jak jest,polecają lekarza w Opolu,są już wyniki badania moczu-jest nie wesoło-w polu widzenia jest dużo kryształów fosforowo amonowo-magnezowych :( Jeden z Aniołów poleca lekarza innego,z Katowic-wsiadamy w auto,jedziemy...Na miejscu musimy zostawić małego na 2 godz...mówię doktorowi,że u małego na końcu siusiaka pojawia się takie białe coś-jakby gips,wychodzimy...czas dłuży się okropnie. W końcu możemy po niego iść-niestety musimy jeszcze poczekać,mija kolejne pół godz...wchodzimy do gabinetu-mały leży rozpłaszczony jak żabka na podłodze w pampersie...udało się założyć cewnik,miał też zrobioną lewatywę i był ostrzykiwany wzbogaconym osoczem...cewnik ma mieć założony przez kolejne 5 dni,ma przepisane dużo leków-w tym dwa uspokajające... W domu zakładamy kołnierz...
I niby jest dobrze...ale coś ciągle nie daje mi spać-otwieram,zamykam cewnik-calutki w tym czymś białym,rano podaję leki-nie wychodzę na dwór,zimno jest...mały cały czas sie napina-może cewnik mu przeszkadza??? W nocy zaczyna byc źle-z cewnika leci coraz mniej...pojawiają sie wymioty...z cewnika przestaje nawet kapać! znów setki telefonów,maili...koszmar-patrzę na małego,widzę,że cierpi-i nie wiem jak mu pomóc!!! A on mi gaśnie w oczach:( Potworny strach prawie mnie paraliżuje,masuję brzuszek-znów twardy,boli go:( i w końcu pojawia się światełko nadzieji-w nternecie na czacie pojawia się Dobry Anioł-ten,który pomógł Frodziakowi dotrzeć do mnie! szybko piszę co się dzieje,pytam,czy mogę zadzwonić-rozmawiamy...Anioł mnie uspokaja-to mogło się stać,trzeba udrożnić cewnik...spokojnie tłumaczy jak to zrobić...Gotuję wodę,chłodzę,wstrzykuję do cewnika...trochę pociekło...przed 7 rano pojawia sie kałuża-ale to ciągle mało-na to ile Frodo wypił wody!!! Zatykam cewnik,Frodo śpi-jakby spokojniej...czekam do 9-o tej godzinie podaję leki. Przed 9 otwieram cewnik-licząc na kilka kropelek-mały napina się-i wypada maleńki kamyczek! A potem Frodo sika,sika i jeszcze raz sika-zmienia co chwile miejsce,chodzę za nim z mopem (kochany chłopak-chce sprzatać po sobie),udaje mu się nawet usnąć przy tym sikaniu :) Opróżnianie pęcherza zajmuje mu prawie godzine. Podaję leki,Frodo zasypia-jest dobrze I chciałabym w tym miejscu podziękować wszystkim osobom,które były przy nas w tym strasznym czasie-razem czuwaliśmy nad Frodem,razem o niego walczyliśmy. Gdyby nie Wy-nic nie mogłabym zrobić,Wasza wiedza,doświadczenie,opanowanie i spokój-to dla mnie nieoceniony skarb